11 grudnia dzieci z klas "zerowych" przeniosły się w czasie, a wszystko za sprawą Miasteczka Galicyjskiego. Wszystkie budynki na terenie Miasteczka to rekonstrukcje istniejących bądź już nieistniejących obiektów architektonicznych z galicyjskich miasteczek. Wchodząc do środka każdego z budynków mogliśmy zobaczyć jakimi zawodami parali się ludzie w miastach Galicji, oraz jak wyglądał ich warsztat pracy. A o tym wszystkim z zaangażowaniem opowiadali nam pracownicy Miasteczka dysponujący imponującą wiedzą i pasją.
Zwiedzanie zaczęliśmy od Apteki ze świetną kasą i masą przeróżnych medykamentów, oraz Gabinetu Dentystycznego. Do pomieszczenia Apteki mogliśmy wejść, natomiast Gabinet Dentystyczny można było zobaczyć tylko przez przeszklone drzwi. Chcielibyście w tamtych czasach zawitać do dentysty? Wiertło dentystyczne było zasilane - uwaga - napędem nożnym! Kiedy podeszliśmy przed Remizę Straży Pożarnej jak spod ziemi wyrósł pan, który otworzył Remizę i pokazał jej wyposażenie - ówczesne wozy strażackie, węże, toporki, hełmy. Kolejna atrakcja to Atelier Fotografa gdzie mogliśmy usiąść na miejscu fotografowanej osoby lub stanąć za aparatem fotograficznym. Tam też zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie.
U Zegarmistrza liczyliśmy ile razy zakukała kukułka. W Urzędzie Pocztowym obok stoiska pocztowego bardzo zainteresowały nas stanowiska z replikami dawnych telefonów. Za Pocztą w kopii budynku z Zakliczyna urządzono Sklep Kolonialny, w którym można było kupić wszystko - "szwarc, mydło i powidło". Warto rozglądnąć się po sklepie bo można dokonać wielu interesujących odkryć i znaleźć produkty marek nadal działających na rynku. Zwiedziliśmy jeszcze Dom Krawca, oraz Zakład Fryzjerski - Golibroda. Miasteczko Galicyjskie to bardzo fascynujące miejsce, które naprawdę warto odwiedzić - my na pewno jeszcze tam wrócimy.