W ramach projektu "ŚLADY BOHATERÓW" 17 listopada odbyło się w naszej szkole spotkanie z wieloletnią przyjaciółką Pani Ireny Styczyńskiej - Panią Anną Totoń. Udzieliła ona uczennicom klas VII a i VII c uczestniczącym w projekcie obszernego wywiadu poświęconego życiu i działalności Pierwszej Damy Nowego Sącza - jak nazwał Panią Irenę Jerzy Leśniak. Siódmoklasistki uzyskane informacje wykorzystały do przygotowywanego pod opieką Pani Małgorzaty Tyliszczak - Słyś artykułu dotyczącego postaci Pani Styczyńskiej.
Pani Irena Styczyńska na trwałe wpisała się w historię naszego królewskiego miasta. Pragniemy przybliżyć jej barwne życie najmłodszemu pokoleniu nowosądeczan, gdyż była postacią nietuzinkową, „namacalną, rozpoznawalną” - kobietą „z pasją”, niezwykle ciepłą, szlachetną.
Irena Styczyńska z domu Król urodziła się kilkanaście lat przed II wojną światową – 9 lipca 1923 r. w Siennej. W tej małej miejscowości położonej nad Jeziorem Rożnowskim spędziła dzieciństwo.
Jej ojciec ukończył Akademię Rolniczą w Dublanach koło Lwowa. W czasie pierwszej wojny walczył u boku wojsk austriackich w Rosji. Uciekając do Francji, trafił do Błękitnej Armii i wraz z innymi hallerczykami wrócił do kraju w 1919 r. Jego wojaczka nie skończyła się, gdyż po powrocie znów poszedł na wojnę – tym razem z bolszewikami.
„Ojca pamiętam jak przez mgłę (...) brakowało mi go” – wspominała jeszcze kilka lat temu pani Irena, nawiązując w ten sposób do przedwczesnej śmierci ojca – bohaterka miała wtedy zaledwie 5 lat. Wiele opowieści o jego wojennej tułaczce - z odradzającej się Polski z wojskami Piłsudskiego aż do Kijowa - słyszała od ciotek, sióstr ojca. Chcąc zobaczyć rodzinne strony ojca i „nasycić się widokami, które towarzyszyły jego dzieciństwu”, w czerwcu 1939 r. wyruszyła pieszo szturmowym traktem od Podegrodzia przez Mokrą Wieś, Stronie do Roztoki.
Mama pani Ireny - Helena z domu Kubisz studiowała w Seminarium Nauczycielskim w Nowym Sączu. Od 24 roku życia samotnie wychowywała troje dzieci, ponieważ jej mąż – o czym wspomniano - zmarł nagle. Ojca nie poznał nigdy najmłodszy syn, gdyż przyszedł na świat zaledwie dwa tygodnie przed jego śmiercią.
Później pani Irena została oddana na wychowanie dziadkom Kubiszom z Łyczanej. Dziadek był ważną figurą – wójtem, jednym z 10 chłopskich przywódców przejmujących w 1918 roku władzę od Austriaków.
Po zakończeniu żałoby decyzją rodziców matki pani Ireny, jej ojczymem został Józef Wójcik - urzędnik Rady Powiatowej w Nowym Sączu. Pan Józef był wdowcem z kilkorgiem dzieci. Wszyscy zamieszkali w dwupokojowym mieszkaniu na Przetakówce przy ul. Kraszewskiego 49, ale święta i uroczystości pani Styczyńska spędzała w Siennej.
Nasza bohaterka uczęszczała do szkoły im. Królowej Jadwigi, codziennie z Przetakówki – jak wspominała – przechodziła przez rynek, aby chłonąć odgłosy miasta. Dalszą edukację kontynuowała w Gimnazjum Żeńskim im. Marii Konopnickiej. W 1939 roku zdała "małą maturę", po której rozpoczęła naukę w Liceum Ogólnokształcącym z kierunkiem przyrodniczym. Jej marzeniem oraz matki były studia medyczne. Sytuacja panująca w kraju (wojna) niestety uniemożliwiła zarówno jej jak i innym młodym Polakom normalne kształcenie. W rezultacie pani Irena trafiła do Państwowej Szkoły Handlowej prowadzonej przez siostry Niepokalanki przy Białym Klasztorze. Na czas nauki znalazła gościnę przy ulicy Długosza 18 - u swojej serdecznej koleżanki - Haliny Wójcik.
W 1942 r. zdobywszy tytuł technika ekonomisty podjęła pracę w Wydziale Rolnictwa Starostwa Powiatowego Pierwsze wynagrodzenie, jakie otrzymała, było bardzo niskie, nie wystarczało nawet na zakup podstawowych produktów. Szef pani Ireny - Paul Dorsch – w odróżnieniu od innych Niemców był pozytywnie nastawiony do polskich pracowników. Jak wielu nowosądeczan podczas wojny zaczęła działalność konspiracyjną w ramach inspektoratu AK. Udzielała się również w nielegalnym harcerstwie. Zdawała sobie sprawę z konsekwencji pracy w podziemiu, liczyła się z tym, że któregoś dnia może nie wrócić do domu. Codziennie wychodzącą do pracy panią Irenę matka żegnała znakiem krzyża. Po wojnie w stopniu podporucznika została odznaczona Krzyżem Partyzanckim AK.
Bardzo traumatycznym wojennym przeżyciem było rozstrzelanie młodszego brata Jana 28 czerwca 1944 roku na Zbylitowskiej Górze za tajną działalność. Mimo rozpaczy nie zrezygnowała z konspiracyjnej działalności.
Po zakończeniu wojny w 1945 r. wyszła za mąż. Władysława Styczyńskiego poznała podczas konspiracji. Urodziła dwóch synów – Wojciecha i Jana. Przeniosła się do Siennej – prowadziła tam gospodarstwo rolne po ojcu. Z powodu częstych wyjazdów męża zmuszona była wziąć na swoje barki prowadzenie domu oraz utrzymanie gospodarstwa. Na własnej skórze odczuła politykę ówczesnych komunistycznych władz, które dążyły do przejęcia ojcowizny na rzecz rolniczej spółdzielni produkcyjnej. Na początku lat 50. jako „kułak”, czyli bogaty właściciel ziemski musiała dostarczać podwójne kontyngenty, płacić podwójne podatki i świadczyć szarwarki. Problemy rodziny Styczyńskich nasiliły się po przekazaniu 43 arów gruntu pod budowę kościoła w Siennej oraz podarowaniu drewna ze swego lasu. Pani Irena zaangażowała się we wspomnianą budowę, gotując posiłki, wspierając finansowo.
W latach 60. wróciła do mieszkania w Nowym Sączu, by go nie utracić (władze miejskie chciały skonfiskować mieszkanie).
Pani Irena podjęła pracę sekretarki w PTTK w oddziale „Beskid”, a następnie namówiona przez dyrektora Zbigniewa Borkowskiego przeniosła się do prężnie działającego nowosądeckiego muzeum. Pracowała w nim do emerytury.
W pracy zyskała nie tylko dużą wiedzę i nowe doświadczenia, ale także wielu serdecznych i wiernych przyjaciół - wśród nich była pani Anna Totoń. Zapamiętała ona jak "Nusia" radowała się każdą, nowo odkrytą wiadomością. "Pamięć do dat, do wydarzeń, do genealogii rodów - jak wspomina pani Totoń - miała fenomenalną." Znały się ponad 40 lat. Połączyło je przewodnictwo, zamiłowanie do poznawania historii miasta, regionu, kraju i łącząca przewodników "specyficzna więź".
Pani Irena zaszczepiła w pani Totoń chęć pomagania innym. Uznawano ją za matkę przewodniczek. W udzielanych poradach była nieomylna. Uczyła ludzi nie tylko miłości do historii kraju i patriotyzmu, ale także posługiwania się poprawną polszczyzną.
Napisała wiele interesujących i przykuwających uwagę prac, artykułów.
W ostatnich latach swojego życia znalazła czas na utrwalenie zdobytej wiedzy w: "Almanachu Sądeckim", "Echu Beskidu", "Naszych Spotkaniach". Była też autorką kilku książek i przewodników. Najbardziej znany z nich to " Przewodnik po zabytkach - Nowy Sącz".
Pani Styczyńska wzorowała się na przedwojennych autorytetach, do końca pozostała wierna harcerskiemu przyrzeczeniu. Była jedyna i niezastąpiona. Potrafiła pięknie przemawiać, przy okazji posługując się czystą polszczyzną. Nie bez przyczyny została ogłoszona jedną z najwspanialszych przewodniczek turystycznych.
Jej ulubionymi miejscami, gdzie chętnie spędzała czas były: Bazylika św. Małgorzaty, klasztor Klarysek w Starym Sączu, skansen, Dom Gotycki oraz okolice zamku. Między innymi dzięki niej Nowy Sącz odzyskał swój historyczny herb, na którym widnieje wizerunek św. Małgorzaty.
Pierwsza Dama Nowego Sącza - tak mówił o niej Jerzy Leśniak - była wielką miłośniczką i specjalistką w dziedzinie historii miasta i regionu. Wspominała - "Wrastałam w to miasto, zatrzymywałam w pamięci jego obrazy od małomiasteczkowych, przedwojennych, po pełne grozy z okresu okupacji i naznaczone biedą po wojnie”.
Nawiązała współpracę z reaktywowanym "Sokołem", wstąpiła do "Związku Sądeczan". Współorganizowała msze patriotyczne dla młodzieży harcerskiej, brała także udział w akcjach "Ratujmy Sądeckie Nekropolie".
Pani Styczyńska była lokalną patriotką. Kochała miasto nad Kamienicą . Wyjechawszy w 1965 r. do zamożnej Anglii, nie umiała się tam odnaleźć i zatęskniła za Sączem. Po latach opowiadała: „Ja może miałam to szczęście, że w Nowym Sączu moja praca i obowiązki były w pełnej zgodzie z moimi pasjami i zainteresowaniami. Nie każdego dotyka taki przywilej. Mojego Sącza uczyłam się przez lata sercem, ale też wertowałam książki, dokumenty, zapiski. Słuchałam uważnie innych. I tak zbierałam te okruchy historii, dzieliłam się nimi".
8 listopada 2001 r., czyli w dniu upamiętniającym założenie miasta pani Irenie Styczyńskiej nadano Honorowe Obywatelstwo Miasta Nowego Sącza.
Jej mottem były słowa Władysława Syrokomli:
"Wolno nie być głębszym badaczem, ale pod karą haniebnego wstydu nie przystoi nie znać ziemi rodzinnej".
Pytana, kiedy opisze swoje wspomnienia, opowiadała tak:
"Ciągle nie mam czasu. Prowadzę wielki dom. Gdy odchowałam dzieci, przyszły wnuki - Magda, Kasia i Piotr. Teraz wnuki już dorosły, to znów trzeba się zajmować prawnukami - Dominikiem i Weroniką. Popędzam, jak mówiła teściowa Karolina, głowę, popędzam ręce, popędzam nogi."
Niestety nie zdążyła już tego zrobić...
Zmarła w dniu Święta Niepodległości - 11 listopada 2007 roku. Została pochowana na sądeckim cmentarzu przy ul. Śniadeckich i Rejtana. W 2008 roku ofiarowano jej odcinek placu zamkowego - od tamtej pory nazywamy go parkiem Ireny Styczyńskiej.
W 2017 r. obchodzimy okrągłą - 10. rocznicę śmierci naszej bohaterki.
DZIAŁANIA PROWADZONE W RAMACH PROJEKTU"ŚLADY BOHATERÓW", DOFINANSOWANEGO ZE ŚRODKÓW MUZEUM HISTORII POLSKI W WARSZAWIE W RAMACH PROGRAMU"PATRIOTYZM JUTRA".
Wykorzystane źródła:
- http://www.nowysacz.pl/komunikaty-biura-prasowego/1770
- Jerzy Leśniak "101sądeczan" http://www.sbc.nowysacz.pl/Content/1567/sadeczanie znani_i_ nieznani.pdf
- wywiad oraz artykuły Pani Totoń
PRZYGOTOWAŁY:
- Paulina Boczarska
- Marika Świerad
- Natalia Haslik
- Nicole Fyda
- Emilia Buksa